czwartek, 30 stycznia 2014

TUSAL styczniowy

Jako że dziś nów, pora na pokazanie mojego słoiczka. Tym razem już ozdobiony i z aktualną zawartością. Chyba wybrałam jednak trochę za mały pojemnik, bo po pierwsze ostatnio sporo ciacham, a po drugie papiery zajmują jednak więcej miejsca, niż nitki. Najwyżej pod koniec roku będę już upychać.
Tak wygląda z przodu:
A tak z tyłu:

W efekcie jak zwykle okazało się, że pomysł na ozdobienie nie był taki super, jak mi się na początku wydawał, ale innego jakoś nie miałam.
Swoją drogą, styczeń zakończył się zawrotną liczbą 8 postów, co daje najbardziej aktywny miesiąc na moim blogu. Może jakieś candy z tej okazji? Tylko muszę wymyślić coś na prezent...

wtorek, 21 stycznia 2014

Bocian z połamanymi nogami

Jakiś czas temu moim znajomym urodziła się córeczka. Za kartkę zabrałam się jeszcze zanim pojawiła się Aurelia. Czyli niedługo minie pięć miesięcy od tego czasu, mała już jutro skończy trzy miesiące, a ja nadal jej nie widziałam. Co za tym idzie, kartka wciąż leży w mojej szufladzie. Właściwie nie mam w zwyczaju pokazywania tego, co zrobiłam, dopóki nie dotrze do adresata, ale w tym przypadku mam pewność, że żadne z rodziców Aurelki tu nie zagląda, a ja znowu mam zastój w postowaniu. Zrobiłam co prawda wreszcie przepiśnik i pudełko na wykałaczki, ale jakoś nie mogę się zmusić do obfotografowania, zwłaszcza, że ciągle coś pada. Średnio mi się chce wyłazić na balkon przy takiej pogodzie. No i w poprzedniej notce o kartce wspominałam, bo właśnie ona była pierwowzorem mojej części wymianki (tylko do tej zamówionej przez Iwonkę dałam trochę różu). 

Tak wygląda w środku:
Pięknie napisane imię i data urodzenia dziewczynki są dziełem Anny Kowal, która prowadziła pokazy na III DJWC i była na tyle miła, żeby spełniać kaligraficzne życzenia uczestniczek.
A tu zbliżenie:

I jeszcze sam tytułowy bociek:
W oryginale nogi były jeszcze bardziej połamane, ale trochę pozmniejszałam kąty wygięcia i jest lepiej. Chociaż nadal wyglądają jak po kontuzji.

Ciągle zbieram się też do obfotografowania TUSALowego słoiczka, bo niedługo upływa termin nadsyłania zdjęcia do Luny, organizatorki zabawy. Ale ten tego, no... Może jutro...

sobota, 11 stycznia 2014

Pomieszanka - poplątanka ver. 2.0

Uwielbiam się wymieniać. To znaczy, że ktoś chce mieć jakieś moje prace, a i ja mam przy okazji możliwość dostania czegoś, czego nie umiem zrobić sama. Z Iwoną już raz się wymieniałyśmy latem, a teraz znowu. I znów nie zrobiłam zdjęć tego, co ja przygotowałam. Ale była to podobna kartka, jak już robiłam (tylko na blogu nie pokazałam, ale jeszcze to nadrobię), tylko w ciut innej kolorystyce. Niestety, ze względu na okres przedświąteczny i wyjazd do Gdańska nie zdążyłam dodać nic od siebie. A ja, oprócz zamówionej podkładki pod kubek w postaci "babcinego kwadracika":
,
która oczywiście leży już na swoim miejscu w sypialni:
,
 dostałam też ocieplacz na kubek w komplecie z podkładką w moich ulubionych czerwieniach:
 i kolczyki:
Piękne, prawda?

Dziś w gościnnych występach moja szafka nocna oraz ulubiony kubek, który przywiozłam jeszcze z domu rodzinnego i zaparzacz do herbaty, a w nim Pu-erh żurawina z pomarańczą.

czwartek, 9 stycznia 2014

Zapomniany prezent

Nie wiem, jak ja to zrobiłam, że dodając poprzednią notkę zapomniałam pokazać, co dostałam od mojej przyjaciółki. Tym bardziej, że jedną z tych rzeczy, czyli srebrny drakkar ( ma nawet tarcze na burtach i smoczą (?) głowę na dziobie!), nosze prawie cały czas przy sobie, jako przywieszkę do komórki. Co prawda jest to zawieszka do modnych ostatnio bransoletek, przy których nosi się różne wymienne elementy, ale jakoś do tej pory nie stwierdziłam, że koniecznie jest mi potrzebna. Z resztą bransoletki noszę tylko latem i do tego okazyjnie, tak samo z resztą jak wisiorki, więc komórka jest tu lepszym rozwiązaniem. Co nie zmienia faktu, że sam pomysł bransoletki mi się zaczął podobać, jak zobaczyłam ją u wspomnianej przyjaciółki. A czemu koniecznie muszę pokazać prezenty (pomijając to, że skoro były inne, powinien pokazać się i ten)? To za chwilkę.
W każdym razie prezent wygląda tak, jak na powyższym zdjęciu. Przy okazji pokazuję też, co jeszcze noszę przy telefonie. Korzystam trochę z okazji, żeby przemycić Wam kilka informacji o sobie. Bo wszystkie rzeczy łączą się z moimi najstarszymi zainteresowaniami. Księżyc to tak zwana lunula, słowiański symbol kobiecy. Co prawda moja kobiecość jest nieco wątpliwa, natomiast Słowiankę, a dokładniej Gdańszczankę z początku X wieku staram się odtwarzać w ramach rekonstrukcji historycznej (no i średniowiecze to chyba najdłuższe moje zainteresowanie, bo jeszcze z przedszkola). Sama zawieszka, czy raczej wisiorek, bo tym w założeniu jest, nie odwzorowuje żadnego konkretnego znaleziska, natomiast zachowuje symbolikę i jest wykonana metodami znanymi w tamtych czasach. Zaskakujące, że coś tak szczegółowego (cały wzór jest wykonany przy pomocy maleńkich kuleczek) było możliwe do zrobienia w czasach, które uważa się powszechnie za zacofane, prawda?
Drakkar, jak pewnie wszystkim wiadomo, to okręt wikiński, a Wikinga odtwarza mój mąż. Na początku też chciał robić Słowianina, ale odkąd pojechaliśmy w podróż poślubną na Wyspę Man, zainteresował się tamtejszą historią, ściśle związaną z Wikingami właśnie. Przyznam szczerze, że ja również się zakochałam w tamtym miejscu, ale jednak zbyt mocno jestem związana z ziemią, z której pochodzę, że po prostu nie umiałabym odtwarzać kogoś innego. A przynajmniej jako głównego zainteresowania, bo trochę mnie kusi, żeby uszyć sobie też strój wikiński.
Trzecia przywieszka - Spitfire, czyli kolejna wielka miłość mojego życia, zaraz po średniowieczu. To drugowojenny samolot myśliwski, legenda Bitwy o Anglię. Odkąd mając dwanaście lat przeczytałam "Dywizjon 303", jestem pod jego wielkim wrażeniem, zarówno pod względem możliwości, jak i, typowo kobieco, wyglądu. Moim marzeniem od zawsze było nim polecieć. Co prawda pewnie nie uda mi się go spełnić, ale przynajmniej miałam okazję zobaczyć jeden na żywo, a nawet go dotknąć i zjeść śniadanie pod jego skrzydłami! 

Druga część prezentu, to już tradycyjnie kamienna figurka (niestety nie pamiętam nazwy kamienia). Tym razem nie jest to kolejny rekin do mojej kolekcji, więc o mnie osobiście mówi niewiele. Za to macie okazję dowiedzieć się, jak ma na imię Książę Małżonek (i przy okazji coś o jego charakterze).
Chociaż właściwie trochę informacji o mnie też się przy okazji wymknie, bo na jednym zdjęciu jeżyk pozuje przy moich książkach.

A żeby nie było tak łyso pod względem zdjęć, dorzucam jeszcze śpiącego Kojota:

poniedziałek, 6 stycznia 2014

Prezenty, prezenty!

Tak, jak obiecywałam, dziś post chwalipięcki i ostatni w klimacie świątecznym, czyli pokazuję gwiazdkowe prezenty. A co dostałam?

Od Agnieszki kartkę z choinkami:

Od Darii mini karteczkę i filcowego aniołka:



Stoją sobie na półce z przydasiami:

I kolejne kartki, od rodziny i znajomych nieblogerów:

A w domu pod choinką znalazłam Promarkery i cukierki z gdańskiej manufakty słodyczy (które oczywiście już dawno temu zjadłam) od brata, a od rodziców długopis, bieliznę (której z oczywistych względów nie pokażę) oraz sweter, który został w domu, w związku z przepełnieniem mojego bagażu powrotnego i czeka, aż komuś się zachce przejść na pocztę. Chociaż patrząc na obecną temperaturę we Wrocławiu, chyba nie mają się co spieszyć, bo ciepły golf średnio mi teraz potrzebny. Co z resztą mnie cieszy niezmiernie, bo jestem istotą zdecydowanie  ciepłolubną. Moją radość niestety psuje obawa, że możemy znów mieć tej wiosny piękną zimę...

Kolejne Promarkery wyprosiłam u Księcia Małżonka. Musiałam się co prawda po nie przejść, bo gdyby miał kupować sam, to pewnie dostałbym je dopiero na urodziny. W każdym razie ubzdurałam sobie, że mam je dostać w swoje ręce przed Sylwestrem, więc jak tylko odespałam podróż, poleciałam do sklepu dla plastyków i teraz ćwiczę kolorowanie. Mam już dziewiętnaście sztuk, ale coś czuję, że to jeszcze nie wszystko, niestety. Cena zabija...

A na koniec jeszcze pomocnik fotografa, czyli "skończ już te głupoty i zajmij się psem!"

sobota, 4 stycznia 2014

piątek, 3 stycznia 2014

Odrobina świątecznych wspomnień

Czyli pozostałe kartki, które zrobiłam.
Pierwsza powędrowała do Darii
W tym roku bez haftu matematycznego, bo pomyślałam, że masz już nadmiar (a i ja miałam ochotę zrobić choć jedną kartkę bez niego), ale wciąż na niebiesko. Mam nadzieję, ze to nadal Twój ulubiony kolor. Jak coś się zmieniło w tej sprawie, to daj znać, postaram się dostosować ;)

Kolejna dla mojej imienniczki, tym razem Maryja z Dzieciątkiem, czyli chyba jedyna kartka z motywem religijnym, jaką kiedykolwiek zrobiłam. Ale ten wzór chodził za mną od jakiegoś czasu i po prostu musiałam go wykorzystać. Haft nakleiłam na opasce do nałożenia na kartkę, żeby się nie otwierała.


I tak zwana "last, but not least", zwłaszcza, że właściwie była pierwszą, którą w tym roku zrobiłam, to kartka dla Agnieszki. Pomyślałam sobie, że zrobię też coś, co mogłoby się spodobać dzieciakom, stąd sanie Mikołaja. Przyznam szczerze, że jak zabierałam się za ten wzór, to nie do końca byłam pewna, czy go wykorzystam (trochę też zwiększyłam odległość łączonych dziurek). No i jakoś tak narzucało mi się tu złoto, za którym nie przepadam. Ale efekt przerósł moje oczekiwania, chociaż nie do końca jestem zadowolona z tego, jak wyszły prezenty. Ale całość się tak ślicznie błyszczała (niestety, na zdjęciach nie widać) i do tego pasowała mi ta słodka reniferowa tekturka, że od razu poszła na kartkę.

Zdjęć dużo, ale jakbym chciała pokazywać każdą kartkę osobno, to pewnie zeszłoby mi do połowy miesiąca. A jeszcze muszę pochwalić się tym, co ja dostałam. Ale to już faktycznie następnym razem.

środa, 1 stycznia 2014

Idzie nowe i mój pierwszy TUSAL

2013 był rokiem bardzo nierównym. Dobre rzeczy, jak wymarzony i w sumie niespodziany wyjazd i rzucenie pracy, która dobijała mnie psychicznie, zostały w pewnym momencie przyćmione przez tą najgorszą -  zupełnie niepotrzebną, przerażającą i zaskakującą śmierć, która postawiła na głowie życie kilku osób. A jednocześnie pozwoliła mi też przekonać się, że nadal są ludzie, na których mogę liczyć.
To był też rok, w którym moja depresja osiągnęła chyba najbardziej zaawansowane stadium, odkąd zaczęłam brać leki, ale dzięki temu, że nie pracuję, czuję się zdecydowanie lepiej i odzyskałam choć trochę zdolność normalnego funkcjonowania.
Polubiłam też siedzenie w kuchni. Zrobiłam trochę mniej lub bardziej udanych przetworów, odważyłam się upiec dwa rodzaje serników - nasz domowy i dyniowy z przepisu, który znalazłam na stronie Kwestia Smaku. Tyle się nasłuchałam, że serniki to jedne z najtrudniejszych ciast, a tu się okazało, że oba wyszły! Zrobiłam też mój pierwszy w życiu tort i też od razu się udał (chociaż biszkopt musiałam piec dwa razy, bo pierwszy nieopatrznie zostawiłam na blacie i zanim się zorientowaliśmy z Księciem Małżonkiem, że te dziwne hałasy to dochodzą z naszej kuchni, trzy czwarte ciasta było już w psim żołądku).
A tak wygląda mój w skrócie mój dorobek papierowy (w maju zrobiłam jeszcze kartkę na Dzień Matki, której z jakiegoś powodu nie sfotografowałam, a zdjęcie sierpniowe bezczelnie i bez pytania podkradłam z bloga Iwony) ostatnich 365 dni:  
W lutym i kwietniu robiłam swoje pierwsze kartki na zamówienie. Niestety, chyba też ostatnie, bo mamcik nie pracuje już z osobami, które je u mnie zamawiały. Dużo zastanawiałam się też nad sensem prowadzenia bloga, skoro tak niewiele osób tutaj bywa. To też sprawia, że bardzo często myślę o tym, że moje prace muszą być wyjątkowo beznadziejne. Ale z drugiej strony tworzenie sprawia mi sporo frajdy i jednak czasem zrobię coś, co mi się wyjątkowo spodoba. No i gdybym nie miała bloga, nie poznałabym Iwonki z Szymciem i nie miałabym okazji się trochę powymieniać pracami. Nie dość, że ktoś jednak chce coś z moich wytworków, to jeszcze w zamian dostałam duuużo śliczności. No i możemy się spotkać na herbatce i pogadać sobie, jak crafterka z crafterką.
Wydaje mi się też, że znów zacieśniają się moje więzi z Fantastyczną Czwórką, a zwłaszcza z Mani. Nie dość, że możemy sobie pogadać o średniowiecznych szmatkach, pooglądać ciekawą ikonografię i połazić po muzeach, to okazało się, że ona też craftuje. Co prawda wpędza mnie tym w kompleksy, tak samo jak kiedyś rysowaniem, ale w sumie nie ona jedna, więc jestem przyzwyczajona. Craftuje też Mama Martyny i też mnie wprowadza w kompleksy, tak samo jak jej córka (od której z resztą zgapiłam trochę sposób rysowania, chociaż oczywiście do mojej mistrzyni było mi daleko nawet w najlepszych czasach). Z drugiej strony przykro mi, że mojej kochanej Przyjaciółce nie udało się w tym roku przyjechać do Wrocławia i że zwłaszcza końcówka roku jej nie rozpieszczała. 
Za to udało mi się nie zabić Księcia Małżonka, ani nie wyrzucić z domu Pana Pieseła, co jest niewątpliwie moim największym osiągnięciem.
W Nowy Rok wchodzę z postanowieniem, że wezmę się trochę za siebie, może uda mi się też trochę zmienić nawyki żywieniowe (mniej słodyczy i przetworzonych produktów), że pojawi się tu przynajmniej trzydzieści notek i że będę odpowiadać na komentarze (jeśli oczywiście jakieś się w ogóle pojawią). Do tego z Promarkerami, z którymi mam zamiar wrócić do kolorowania, na razie stempli, a nie własnych rysunków, ale może i do rysowania kiedyś wrócę?
No i oczywiście ze wspomnianym w tytule notki słoiczkiem TUSAL-owym. Co prawda nie wiem, czy dobrze mu wróży fakt, że już pierwszego dnia publikacji zdjęcia o nim zapomniałam i profilaktycznie wybrałam niezbyt duży rozmiar, ale słowo się rzekło, kobyłka u płota.
Zdjęcie jest, jakie jest, bo, jak już wspomniałam, wyleciało mi z głowy, że to dziś i dopiero niedawno przeczytałam notkę na blogu Luny, która w tym roku organizuje zabawę. Jutro wymienię na lepsze i może wezmę się za ozdabianie słoiczka (chociaż czas jest do końca stycznia, więc pewnie znów będę robić na ostatnią chwilę). W środku na razie są skrawki po produkcji kartek świątecznych, bo postanowiłam zrobić przymiarkę. Oczywiście zostanie opróżniony, jak już wezmę się za jakieś tworzenie i będę miała co wrzucać. 
Edycja z 3.I.2014: jutro okazało się być pojutrzem, ale w końcu zmieniłam zdjęcie. Gościnnie wystąpiła ręka rekina i kawałek balkonu (reszta jest tak koszmarna, że nie nadaje się do pokazania - co w sumie dokłada mi kolejne postanowienie noworoczne, czyli w tym roku remontuję balkon)

Się narobiło:

25 (1) album (2) anioł (1) bałwanek (2) big shot (1) Blog Roku 2014 (1) bociek (1) bombka (2) bombki (2) brama z opaską (1) bransoletki (1) brokat (1) broszka (1) candy (1) chabry (1) choinka (5) chorągiew (1) chrzest (1) chustecznik (1) ciasto (1) country (1) crackle (1) ćwiek (3) decoupage (1) dmuchawce (1) doniczka (3) Draculaura (1) Dzień Matki (1) dzień ojca (2) easel card (5) fartuszek (1) filc (1) flip-it (1) folder na zdjęcia (1) folk (1) frywolitki (1) Gdańsk (2) grafika (1) gwiazdki (9) haft matematyczny (30) haftowanki (1) Hostia (1) identyfikator (1) imieninowo (2) jajka (1) Jezusek (1) jeż (1) kalendarz (4) kaligrafia (1) kartka (12) kartka dla Oliwki (1) kielich (1) Kojot (7) kolczyki (4) konkurs (2) kopertówka (1) koraliki (3) koty (1) Kraków (1) kropki (4) książka (1) kurczaki (1) Kuroneko (1) kwiatek (5) Liebster blog (1) lody (1) lunula (1) łazienka (1) magnes (1) Magnolia (1) manga & anime (2) Maryja (1) marynistycznie (1) meganekko (1) Mikołaj (1) młoda para (1) Mojo Monday (4) Monser High (1) motyl (7) muffinki (1) nagrody (3) narodziny (2) notatnik (2) notes (6) o mnie (2) obrazek (1) ocieplacz na kubek (1) Ore no Imouto (1) ośmiorniczka (1) pamiętnik (3) Pierwsza Komunia (1) pies (5) pies na spacerze (1) pisanki (1) Podaj dalej (3) podkładka (1) podsumowanie (3) poinsetia (6) prezenty (9) Promarkery (2) przepiśnik (1) przypinki (1) ptaszki (1) pudełka (1) pudełko na świeczki (1) pytania i odpowiedzi (1) ramka (4) recycling (1) renifery (3) retro (2) rozdawajka (1) rozetki (2) róże (7) różowo (5) Ruri (1) rysunek (1) sanie (2) segregator (1) serca (3) słodkości (1) słonecznik (1) słoneczniki (3) smash (3) smok (1) sowa (1) Spitfire (1) stempel (1) stroje średniowieczne (1) szydełkowe (1) ślub (2) ślubne (3) śnieżynki (7) średniowiecze (1) świeczka (1) święta (15) tag (1) Tilda (1) truskawki (1) TUSAL 2014 (6) urodzinowo (3) urodziny (12) wachlarz (1) Walentynki (1) wampirzyca (1) Wielkanoc (2) Wikingowie (1) winogrona (1) wiosna (2) wózek (1) wspomnienia (3) wstążka (3) wygrana (1) wymianka (6) wyróżnienie (1) wyzwania (2) wyzwanie (4) z sercem (1) Z-fold (4) zajączki (2) zakładka (1) zamówienia (1) zamówienie (5) zaproszenie (2) zawieszki (2) zawijaski (2) zeszyt (1) zębatki (1)